Wyobraź sobie,że otrzymujesz tysiąc małych karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia...
Z twórczością Tillie Cole zapoznałam się przy okazji serii Poranione dusze. Raze i Reap nie są typowymi bohaterami romansu a autorka przyzwyczaiła nas do książek mrocznych.Miałam jednak okazję poznać ją z innej ,bardziej delikatnej i romantycznej strony dzięki Sweet Home. Jednak gdy sięgałam po Tysiąc pocałunków nie spodziewałam się,że zaznam takiego szoku.
Poppy Litchfield i Rune Kristiansen są najlepszymi przyjaciółmi od dziecka.Ich życie od zawsze było połączone a dusze nie umiały bez siebie istnieć.
Od najmłodszych lat mają misję,Poppy ma wypełnić słoik serduszkami na których zapiszę najwspanialsze pocałunki swojego życia i to właśnie Rune zostaje jej chłopakiem od pocałunków.
Bije od nich niesamowite uczucie,kochają się całym sercem już od dziecięcych lat,dlatego niezapowiedziana rozłąka rozrywa ich serca. Obiecują utrzymywać kontakt ze sobą, jednak dziewczyna zrywa więź a gdy ich losy po latach znowu się skrzyżują już nic nie będzie takie samo...
Tillie Cole rozerwała moje serce na części i nie wiem kiedy uda mi się poskładać je w całość.Ta książka zmieniła mój sposób patrzenia na świat,na miłość,na życie...
Czytając zastanawiamy się ile jeszcze mamy czasu z tymi którymi kochamy najbardziej na świecie.
Tysiąc pocałunków jest piękna,wzruszająca i przepełniona tak wielkimi uczuciami,że trudno je wszystkie pomieścić w swoim sercu.
Czytając co chwilę sięgałam po chusteczkę i radzę zaopatrzyć się w dużą paczkę bo łez można wylać miliony.
Powieść spowodowała,że myślami wróciłam do wielu pięknych lecz smutnych chwil swojego życia.
Wzbudziła emocje,ofiarowała łzy.Napełniła serce nadzieją i roztrzaskała je w drobny mak.
Cieszę się,że praca uniemożliwiła mi pochłonięcie tej książki w kilka godzin.Dzięki temu miałam szansę na przetrawienie wielu emocji i uspokojenie potoku łez.Myślami byłam cały czas z nią,tą książkę się przeżywa,żyje się nią...
Opowiadając mamie o tej książce nie potrafiłam powstrzymać łez a głos utknął mi w gardle.Dawno żadna książka nie wpłynęła na mnie tak bardzo.
Uśmiechy z promieniami słońca i serca z poświatą księżyca.
Tillie Cole ukazała nam swoje delikatne,romantyczne oblicze,ofiarowując nam powieść,która swoją treścią,emocjami w niej zawartymi wyróżnia się z tłumu.
Pierwszy raz nie chciałam poznać zakończenie historii a wiele chwil spowodowało,że "serce wyrwało mi się z piersi".Ta książka skradła moje serce...
na wieki wieków,po wsze czasy...
O tej książce nie przestaje się myśleć a po jej zakończeniu nie jesteśmy już tacy sami.
Za wydanie tej książki dziękuje wydawnictwu FILIA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz